sobota, 4 września 2010

Wakacyjne wspomnienia.

Doszłam do wniosku, że może w końcu ogarnę moje wakacyjne przygody. :)
Na pierwszy ogień oczywiście 14.08.2010 i otwarcie Siatkarskiej Alei Gwiazd w Bełchatowie. Ogólnie może być. Tylko było gorąco, tłum ludzi i tona nudnych przemówień. Spotkałam znajome z Wawy i zmyłyśmy się pod halę, bo nie było sensu stać i oglądać plecy innych ludzi. Teraz dopiero zaczęło się robić ciekawie. Kadra B vs Australia. Na meczu było mało ludzi, ale co z tego? Ja z Martą bawiłyśmy się świetnie. Doping? taaak.. 10 osób. :P Ja zaczynałam klaskać, Marta do mnie dobijała i dopiero zaczynała się wkręcać reszta ludzi. W 4 secie zaczął pomagać nam balkon. Fajnie było. Reprezentacje nas obgadywały, było wesoło, pozbierałam autografy, a piłkę Eweliny Alexander to macał z 10 minut, bo sobie dyskutował wtedy z Yudinem. :)
Nie wiedzieć czemu za każdym razem zamiast Fabian Drzyzga ja słyszałam Pawian. I tak nie przebiję Marty, bo jej wyszło Paweł Drzewko. Hmm. czas zacząć myć dokładniej uszy. :P Pod halą jak zwykle wesoło. Poznałyśmy pewnych osobników, ale zachowam to dla siebie. Pan od przygotowania fizycznego oberwał ode mnie piłką, a Castellani miał przynajmniej pompę. Później z głodu polazłyśmy do Marcepana. Wchodzimy i BUM! Kto siedzi przy stoliku? No oczywiście. Castellani z tym od przygotowania (nigdy nie pamiętam jak się nazywa! ;/). Jak ich mijałyśmy mieli zarąbiste miny. Do tego.. Marta poszła zamówić frytki.. Mija chwila, a ja dostaję telefon "Który mamy stolik?". Obora zrobiona! Ha! możemy iść do domu. :P Po 22 wróciłyśmy do Pabianic i heja do mojej babci. Zjadłyśmy aż po całym naleśniku, rozlałam herbatę i lulu.. taaa.. nie spałyśmy do 3? albo jakoś tak. a o 5 pobudka. Ale luz-blues. :D Hmm.. Dwie ogromne torby, walizka, dwa plecaki i laptop. Zamiast iść na PKP 5 minut, my szłyśmy 30 i to z pomocą mojej babci! Haha! No nie ważne. Wsiadłyśmy do pociągu i heja.. Trzy godziny podróży. Jakoś dojechałyśmy. Ewelina odebrała nas w Toruniu i jeszcze tylko godzinka jazdy do Makowisk. Czas do Memoriału spędziłyśmy praktycznie na niczym. Całę dnie leżałyśmy na łóżkach i słuchałyśmy muzyki, a czas mijał nam niesamowicie szybko.
Dochodzimy do Memoriału. ogólnie nie wiem czy się rozpisywać. Z domu wychodziłyśmy rano zostawiając w pokoju niesamowity syf, a wracałyśmy późnym wieczorem.  Pierwszy dzień jako-tako nawet fajny. Kilka wpadek zaliczonych, ale co tam. Drugi dzień? Bomba! Na sam początek olałyśmy Polaków.. Co tam oni! Na nas czekał Kuba Novotny! Miny naszych polaczków? Niezapomniane. Kuba tez nie lepszy. Nie, nie nie.. ale się podpisuje. :P Uwielbiam gościa. Czesi uchachani myślą, że do nich podejdziemy, a tu psikus.. My w tył zwrot i przed siebie. :P Po meczu.... Złapałyśmy Gibę! Żywą legendę! Mamy autografy i zdjęcia. Do tego z Eweliną wyhaczyłyśmy jeszcze Bruno. :P (ach te jego pieprzyki! ^^) Wieczorem za to świętowaliśmy Marty urodziny. Był tort, szampan i płyta GrubSona. :P Czyli to co najważniejsze.Dzień jak najbardziej udany. a Trzeci ? Hmm.. spotkałyśmy się z zajebistymi dziewczynami. To chyba najważniejsze wydarzenie jak dla mnie. Poznałam naprawdę super laski. Nie liczyło się skąd jesteśmy czy ile mamy lat. Ważne było to, że byłyśmy razem. Mecze no.. nudne.. Kibicowałyśmy Czechom i Polsce.. Świdre wszedł na boisko! coś pięknego! aż łzy szczęścia cisnęły się do oczu! Choć już na ostatnim secie Polska-Brazylia to już tylko się myślało "skończmy już ten cyrk". Co tam, że przegraliśmy! Widziałam Bułgarów, Czechów i Brazylijczyków na żywo! Tego nikt mi nie zabierze. Po meczu gdy Ewelina było pod jednym wyjściem, a ja z Martą pod drugim.. Marta poszła po Ewelę żebyśmy już wracały. Tam gdzie ja stałam był autokar naszych polaczków. Byłam twarzą w twarz z Karolkiem Kłosem.. On jest dziwny! i ON WIE! ^^ Bardzo fajny był ten tłum przy barierkach czekający, aż nasze gwiazdy dadzą komuś autograf. ale się ciut przeliczyli. Ja w tym czasie poskładałam sobie flagę i zrobiłam porządek w torbie! Co mi tam Polacy? Ja mam Gibę!
Wróciłyśmy do domu i ogólnie następne dni to odpoczywałyśmy po memoriale.. Znów całe dnie leżałyśmy i się obijałyśmy! Nasze nocne pogaduchy i inne dziwne kombinacje. Nie ważne co robiłyśmy, ważne, że byłyśmy ze sobą. Wiele tekstów latało, które zostawię dla Siebie. Nie musicie ich znać. :PP Wspomnienia pozostaną wspaniałe. Te 11 dni będę pamiętała przez bardzo długi czas. Będziemy musiały to jeszcze powtórzyć.
Teraz znów zaczęła się szkoła, ale to nic. 10-13  jesteśmy u Eweliny na koncercie. Odliczamy dni i godziny. :D Będzie się działo, oj będzie. :PP
No to chyba w tej chwili wszystko co chciałam opisać.. Znaczy nie wszystko, bo mam jeszcze tonę wspomnień, ale i tak się już gigantycznie rozpisałam. :P
Pozdrowienia. ! :P Niech Giba będzie z Wami ! :****

P.S Ja nadal czekam na mój dres, który Kotu dzierga! Haha!

Na "do widzenia" jedno w moich ulubionych zdjęć z Kadry B. :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz